poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 41

Wszyscy już wsiedli do samochodu, zostałem tylko ja. Pewnie bym wsiadł od razu, w końcu w każdej chwili Emily mogła sobie coś zrobić. Jednak coś przykuło moją uwagę. 
-Słuchajcie! Przecież to samochód, który dałem Emi! - zawołałem wskazując na srebrne porshe. Wszyscy spojrzeli w tym kierunku i odetchnęli z ulgą.
-Ale to nie znaczy, że nic jej się nie może stać. Jeśli poszła pieszo, a jest dość pijana, to ktoś może ją napaść.. - jako pierwszy otrzeźwiał Louis. Znów zaczęliśmy się martwić. Błyskawicznie wsiadłem do środka i zatrzasnąłem drzwi.
-No to jedź szybko! - zawołałem, a Liam ruszył z kopyta. - Tylko wolno, bo jej nie zauważymy! - dodałem, co teraz wydaje mi się absurdalne. Jednak nie myślałem. Chciałem tylko ją odnaleźć, przytulić, przeprosić i rozkazać, aby nigdy więcej nie uciekała w środku nocy, po czym chciałem ją mocno pocałować i znów przeprosić. Wiedziałem, że to co zrobiłem było głupie. Przecież mogłem ją tylko delikatnie pocałować i się od niej odsunąć, a jednak.. Dałem rzucić się na fotel. Nawet teraz, w samochodzie nie mogłem spojrzeć na Kate. Zresztą nie mogłem patrzeć też na chłopaków. W sumie, gdyby nie kazali mi całować Kate, a raczej jej mnie, to by do niczego nie doszło. Pewnie do rana zabawialibyśmy się w klubie. Ale nie.. Wszystko musiałem spieprzyć. Głupia Kate. Tak. Głupia. 
-Ja naprawdę przepraszam - wydukała przerywając napiętą ciszę. W końcu oderwałem wzrok od szyby i spojrzałem na nią krzywiąc się. Miała taką niewinną buzię, pełną smutku i bólu. Mimo to nie umiałem jej współczuć. W końcu pocałowała mnie. Chłopaka jej najlepszej przyjaciółki. Przeniosłem wzrok na Nialla. Nie patrzył na mnie, ani na Kate. Tępo wgapiał się w swoje buty. Współczułem mu. Dużo gadaliśmy o dziewczynach ostatnio. Wiedziałem, że zależało mu na Gilbert, a ona.. ona odwaliła coś takiego. Nadal byłem poddenerwowany. W końcu było to ryzyko.. Ryzyko, że znów mogę ją stracić. 
-Liam, do cholery, jedź szybciej! 
-Spokojnie. Pośpiech nic nie da, musimy się rozglądać - rzucił Louis, który siedział na kolanach, tyłem do wszystkich i wyglądał za szybę. W innych okolicznościach powiedziałbym, że wygląda jak szczeniak patrzący, co się dzieje za oknem. Zacząłem wyglądać na ulicę. Gdzie jesteś, Emily?
-To nie ma sensu. - zaczął Zayn - Zbliżamy się do naszego domu, a na pewno nie mogła nas przegonić, przecież jedziemy samochodem. Jeśli pojechała autobusem nie mamy szans, żeby ją znaleźć. Mogła pojechać wszędzie. 
-Przecież ona nie chciała mnie widzieć.. A jeśli poszła do jej mieszkania? - zaproponowałem. Liam od razu zawrócił, aby szybko dojechać do domu dziewczyn.
-Mówiłeś, że samochód zostawiła przed klubem. Co jeśli ona w nim została? - znów odezwała się Kate. Może miała rację. 
-Musimy się rozdzielić. Ja z Liamem pojedziemy pod dom dziewczyn, a Zayn i Niall.. Wy wróćcie autobusem pod klub. Albo weźcie auto, w końcu blisko jest nasz dom i.. no wiecie - mówiłem, choć brakło mi słów. Chłopcy pokiwali głowami, a gdy Liam zatrzymał się, szybko wysiedli. Kate została z nami w samochodzie, jednak nie zwracałem na nią uwagi. Przeniosłem wzrok na Liama. O matko, Louis. Zapomniałem, że on też tutaj jest, że pomaga odnaleźć Emily. Zrobiło mi się głupio, jak nigdy.. Louis zauważył, że go pominąłem. Miał smutną minę i zamiast wyglądać za okno, patrzył w dół, na swoje dłonie. Miał nieobecny wyraz twarzy. W końcu potrząsnął głową i spojrzał na Liama.
-Zatrzymaj się. Będę szedł i się rozglądał za Emily. W samochodzie może coś umknąć. Spotkamy się pod mieszkaniem dziewczyn - rzucił, a Liam stanął i wypuścił Louisa, który właśnie zatrzasnął drzwi. Jaki ze mnie idiota.. 

* U Kate *


Wszyscy siedzieli w milczeniu. Jeśli już ktoś się odezwał, to tylko dlatego, że zobaczył kogoś przypominającego zaginioną Emily, a potem wzdychał, że jednak to nie ona. Liam nawet radia nie włączył.. Zresztą nikt nie miał ochoty słuchać muzyki. Byliśmy zbyt przejęci. Co jakiś czas wyglądałam za szybę, jednak głównie skupiona byłam na butach wszystkich zebranych. Nie umiałam im spojrzeć w oczy. Jeśli Emily zrobi sobie krzywdę.. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła! Wszyscy zachowywali się, jakby mnie w ogóle nie było w samochodzie, więc też zachowywałam się tak. Nie wydawałam z siebie odgłosów. Raz tylko przeprosiłam, a za drugim razem musiałam podzielić się pomysłem. Spojrzałam na Harrego. On w szczególności mnie ignorował. Nie dziwiłam mu się, ale powoli stawało się to nieznośne. W końcu żałowałam, że to zrobiłam! Westchnęłam. Powoli dojeżdżaliśmy do naszego mieszkania. O matko.. Czy Emily będzie chciała się wyprowadzić? Może już się pakuje i przy okazji niszczy moje, nasze rzeczy? Nie.. Oby nie. Nasza przyjaźń nie może skończyć się w taki sposób. Zresztą w ogóle nie może!


* U Emily *


Szłam już dosyć długo, może jakąś godzinę. Łzy wciąż spływały mi po policzkach, a ludzie dziwnie się na mnie patrzyli. Nie obchodziło mnie to. Nie obchodziło mnie nic. Chciałam zniknąć, nigdy się nie urodzić. Nie musiałabym doświadczać takich przykrości. Kto by pomyślał.. Harry Styles, który rzekomo był we mnie zakochany już od bardzo dawna nagle całował się z inną. Z Kate. Z moją "najlepszą przyjaciółką". Nie zastanawiałam się, czy mnie szukają, czy się martwią. Co za różnica? I tak nie chce ich widzieć.. Jedynie zastanawiałam się, jak radzi sobie Niall. W końcu go też musiało dotknąć całe to zdarzenie. 
-Kocham cię od dawna.. NIEPRAWDA! CZEMU KŁAMIESZ, STYLES? CO? CZEMU, DO CHOLERY, KŁAMIESZ?! - wrzasnęłam. Wtedy ktoś zaczął biec w moim kierunku i wołać moje imię. Louis. Byłam w stanie rozpoznać jego głos już z daleka. Zatrzymałam się i spojrzałam przed siebie. Do mieszkania miałam już całkiem blisko. Po raz kolejny usłyszałam swoje imię. Wytarłam dłonią łzy, na marne. Nie chciałam z nikim rozmawiać, nie teraz. Nie w takim stanie. A jednak Louis dobiegł do mnie i położył dłoń na moim ramieniu, żeby zaczerpnąć powietrza. Długo biegł..
-Emily.. W końcu cię znalazłem. Wszyscy cię szukają, jeżdżą po całym Londynie! Baliśmy się, że ktoś cię napadnie - zaczął, ale widząc moje niekończące się łzy przytulił mnie, a gdy już się odsunął wytarł je rękawem. Chciałam jeszcze raz się przytulić, ale.. Nie. Nie chciałam. Odsunęłam się dalej przypominając sobie Harrego i Kate miziających się. Potrząsnęłam głową, aby wyrzucić z niej te wszystkie obrazy.
-Jak widzisz, jestem cała i zdrowa. Możesz już wracać do swoich przyjaciół. 
-To są także i twoi przyjaciele - postanowiłam przemilczeć tę uwagę - Wiem, że to co widziałaś było dla ciebie straszne. Dla nas też, nie spodziewaliśmy się tego.. Ale to nie było dokładnie tak, jak teraz myślisz..
-Jak to nie tak? Dokładnie tak! Wypadło na Kate, która musiała pocałować Harrego, ale w końcu wykorzystała okazję i rzuciła się na niego. W dodatku szanowny pan Harry Styles nie opierał się,  a  wręcz przeciwnie, bo je odwzajemniał! Wiem, co widziałam, Louis. Gdyby nie chciał, odepchnąłby ją. Nienawidzę ich, nie chcę ich widzieć. Zdradzili mnie.. Oboje! - krzyczałam. Kątem oka widziałam, jak niektórzy wypatrują z okien co za huligani zakłócają ciszę nocną. 
-Możemy ci to wytłumaczyć.. Proszę, chodź ze mną do domu - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Jego prośba była szczera. Szkoda, że musiałam odmówić. Nie chciałam nigdzie z nim iść. Dlaczego on ich bronił? 
-Nie.. Pójdę sama. 
-Ale Emily, jest ciemno i..
-Przeszłam już tyle, to dam radę dojść te kilkaset metrów. Sama. Rozumiesz? Sama, chcę być SAMA. Nie chcę widzieć nikogo z One Direction, ani z moich tak zwanych przyjaciół! - wrzasnęłam, po czym zdjęłam szpilki i rzuciłam je na trawę. Już mi się nie przydadzą, a tylko nogi mnie w nich bolały. Louis zaczął mi coś tłumaczyć, ale nie słuchałam go. Zaczęłam biec w stronę mieszkania. Chciałam już tylko znaleźć się w środku, zatrzasnąć drzwi na klucz i schować się przed światem w ukochanym łóżku. 
Wiedziałam, że Louis biegnie za mną. Wiedziałam, że jest szybszy ode mnie i bez problemu mógł mi dorównać. Jednak wkrótce zatrzymał się. 
-Cholera, Eleanor i dziewczyny! - zawołał, jednak szybko się ocknął i znów zaczął biec. Szybko, a jednak za późno. Już dobiegałam do drzwi. Zauważyłam samochód chłopaków. Musiałam się pospieszyć. Wyjęłam klucze i nerwowo zaczęłam otwierać drzwi. Słyszałam głosy chłopaków, Kate.. Wiedziałam, że już zaraz do mnie dojdą.
-Dlaczego te drzwi nie chcą się otworzyć?! 
-Emily! - usłyszałam głos. Ten głos. Harry. Nagle usłyszałam dziwny huk. Odwróciłam się. Hazza upadł uprzednio potknąwszy się o krawężnik, czy coś innego. Miałam ochotę rzucić się i spytać, czy coś mu się stało, jednak bolało mnie to co zrobił. Urażona duma, honor nie pozwalały na to. Znów odwróciłam się w stronę drzwi. Nareszcie! Wślizgnęłam się do środka i zamknęłam drzwi na zasuwę. Spojrzałam na półeczkę w przedpokoju. Kate nie wzięła kluczy. Świetnie! Nie musiałam obawiać się, że w nocy wejdą i będą próbowali się tłumaczyć. Usiadłam na dywanie zdejmując torbę i kładąc ją na półce. 
-Emily, wpuść mnie - ze zdziwieniem zauważyłam, że to nie głos Harrego, a Zayna. Potem dołączyli do niego Louis i Kate. Próbowali przepraszać, błagali, prosili, grozili.. Jednak ich słowa do mnie nie docierały. Nie chciałam ich słuchać. Oparłam czoło o podwinięte kolana. Wciąż, bez przerwy płakałam. Oczy już mnie strasznie piekły, jednak wciąż łzy spływały strumieniami. Tak bardzo zależało mi na tych idiotach. A teraz nie chcę ich znać. Wszystkich po kolei. Nagle coś mnie tknęło. Wśród tych wszystkich jęków nie było głosu Harrego. Jeśli upadł i coś sobie zrobił? Bardzo dobrze. Nauczy się. Ból za ból. Jednak jakiś dobry duch kazał mi się martwić. 
-Zraniłeś mnie. O mało mnie nie zdradziłeś, a ja się tak o ciebie martwię, ty draniu.. - mruknęłam, po czym poszłam na górę wziąć prysznic. Chciałam zmyć z siebie wszystko, co ostatnio mnie spotkało. Cały wieczór, urodziny, występ u Ellen, Harrego, One Direction, Kate. Przebrałam się w piżamę i poszłam do pokoju. Na łóżku czekał na mnie nikt inny, jak wielki pluszowy kot. Położyłam się i mocno do niego przytuliłam.
-Teraz mogę liczyć tylko na ciebie - szepnęłam. Przez jakiś czas udało mi się powstrzymać płacz, jednak teraz łzy powróciły z nową mocą. W końcu zmęczona usnęłam.


Jak się okazało spałam jedynie godzinę. Nie mogłam dłużej. Byłam ciekawa, czy nadal stoją pod drzwiami. Pewnie nie, dali sobie spokój. Pełna wątpliwości zeszłam na dół i najciszej jak się tylko dało uchyliłam drzwi. Na szczęście już się trochę uspokoiłam i nie płakałam. Przed drzwiami nikogo nie było. Miałam rację. Nagle usłyszałam coś w ogrodzie. Czyżby przenieśli się tam? W końcu była tam huśtawka, mogli na niej pozasypiać. Wyszłam do ogródka i zobaczyłam siedzącego na bujawce Nialla. 
-Co ty tu robisz? - spytałam. Irlandyczk zdziwił się. Nie wiedziałam tylko, czy moją obecnością, czy tym, że się odezwałam.
-Nie chcę tam wracać. Tam są.. - nie musiał kończyć. Wiedziałam o co chodzi. Jego musiało to równie mocno zaboleć. Westchnęłam cichutko.
-Wejdź do środka. Jest chłodno, jeszcze się przeziębisz. Po za tym ta huśtawka nie należy do wygodnych. 
-Zauważyłem - powiedział niby żartem, a jednak był wyczuwalny smutek w jego głosie. Zamknęłam drzwi na klucz.
-Chcesz coś do picia, jedzenia? Mam pełną lodówkę - mruknęłam, gdy usiedliśmy na krzesłach w kuchni. 
-Nie dzięki, nie jestem głodny.
-Mi też odebrało apetyt. Chodź do salonu - usiedliśmy na kanapie. Podkuliłam nogi i wtuliłam się w Nialla, który objął mnie ramieniem. On tak świetnie przytulał. 
-Zawsze miałem pecha do dziewczyn..
-A ja do chłopaków. 
-Widzisz? My do siebie pasujemy idealnie.
-Tak, masz rację. Jesteś wspaniałym przyjacielem - powiedziałam całując go w policzek.
-A ty kochaną przyjaciółką - tym razem to on dał buziaka mnie. Po takiej krótkiej i banalnej wymianie zdań od razu robiło się cieplej na duszy. 
-Wiesz.. Kate i Harry wciąż powtarzali, że to nie tak.
-Nie chcę wiedzieć, co mówili, naprawdę - rzuciłam czując, że znów do oczu napływają mi łzy. Horan drugą ręką szybko je wytarł, po czym oparł głowę o moją. 
-Nie płacz, Emily, nie warto - powtarzał, choć sam do końca nie był przekonany do tych słów. Westchnęłam. Przed nami leżał pilot od telewizora, ale żadne z nas go nie ruszyło. Nie mieliśmy ochoty oglądać jakichś romansideł, nie teraz. Przez chwilę biłam się z myślami, jednak ciekawość wzięła górę..
-Niall.. Ty tam byłeś, widziałeś to. Powiedz mi, jak to było.
-Wszystko po kolei? Jesteś pewna?
-Tak, proszę cię. 
-Skoro chcesz.. No dobrze. Poszłaś po drinka, kiedy wypadło na Kate, tak? Wtedy chłopcy szybko kazali jej, hm. Lizać się z Harrym, tak to powiedzieli. Harry był zaskoczony, zresztą ona też. Na początku nie chcieli, ale w sumie nie mieli wyboru. Gdyby nie pocałowali się, to wtedy mieli się oboje rozebrać. Dlatego szybko wstali i.. no wiesz, zrobili to. - Na chwilę przerwał i rozejrzał się po pokoju. To nie mógł być przyjemny widok dla niego. Ścisnęłam go za ramię, aby dodać mu otuchy w kontynuowaniu tej historii. Sama nie byłam pewna, czy dotrwam do jej końca. 
-Wtedy Harry cofnął się trochę, ale Kate przylgnęła do niego bardziej. Całowała go coraz.. Zamknęła oczy, ale on nie. Potem popchnęła go na fotel i dalej wiesz.. Rzuciliśmy się, żeby ich rozdzielić, żeby nie doszło do niczego.. Sądzę, że Harry nie zareagował, bo był zbyt zaskoczony. Byłbym złym przyjacielem, gdybym go obwiniał - spojrzał mi w oczy - Emily, ty też nie powinnaś się na niego wściekać. On nie jest winny, całej tej sytuacji. To wszystko ten alkohol i.. Sam nie wiem.. - przerwał i złapał się za głowę. Łzy strużka za strużką, spływały mi po policzkach. Przytuliłam się mocno do Horanka. To tak bardzo bolało..
-Niall! Wierzę w to, co mówisz, ale.. Zrozum mnie. Widziałam, jak się całowali i widziałam, że Harry.. nie wiem, jak to określić. Po prostu ruszał ustami, odwzajemniał je. Nie umiem mu tego wybaczyć. Ani jemu, ani Kate. 
-Wiem, Emily, wiem. - Powiedział, a ja miałam wrażenie, że w myślach dodał "Też nie umiem". Nagle ogarnęło mnie wielkie zmęczenie, jednak wizja mojej sypialni pełnej obecności tych dwóch osób zniechęcała mnie. 
-Niall, jestem zmęczona - zaczęłam.
-Rozumiem cię. To ja już pójdę, nie będę zawracał ci głowy.
-Nie! Źle mnie zrozumiałeś. Chciałam cię prosić, żebyś został i spał ze mną.. - wiedziałam, że to komicznie brzmiało, jednak wtedy nie było mi do śmiechu. A jednak Irlandczyk uśmiechnął się.
-Z chęcią położę się obok ciebie - przytuliłam go. Był taki kochany, mimo że ogarniał go smutek. Nagle zrobił coś, czego nie spodziewałam się. Wziął mnie na ręce, niczym pannę młodą, po czym wniósł na górę do mojej sypialni i położył na łóżku. Usiadł obok.
-Nie musisz spać w ubraniu, możesz zdjąć spodnie, jak chcesz. Ja pójdę się ogarnąć i przebrać w piżamę - powiedziałam uśmiechając się lekko. Wciąż miałam ochotę płakać, jednak powiedziałam sobie, że już dość. Zmyłam pozostałości makijażu i szybko się przebrałam. Przeczesałam trochę włosy i wróciłam do przyjaciela. Siedział w tym samym miejscu, w którym go zostawiłam, ale teraz nie miał na sobie koszulki, skarpetek, butów oraz paska. Nie odważył się zdjąć spodni przy mnie. Poczochrałam mu włosy. Był taki uroczy. Położyłam się i schowałam pod kołdrę. Zdjęłam kota z łóżka kładąc go gdzieś obok na podłodze.
-Chyba nie będziesz siedział całą noc? Chodź do mnie - poprosiłam, a on bez słowa wślizgnął się pod okrycie, a ja przytuliłam się do niego. - Dobranoc - mruknęłam. Chyba był trochę zaskoczony, jednak wkrótce położył dłoń na mojej talii lub inaczej mówiąc, objął mnie ramieniem. 


******************
I oto wyczekiwany 41 rozdział <3 mam nadzieję, że się spodoba, bo wyszedł przydługawy. Swoje opinie zapisujcie w komentarzach. Nie wiem czy wiecie, ale w poprzednim poście pobiłyście rekord komentarzy!! Jestem z was dumna! Nie tylko z tego powodu, ale również z wczorajszej akcji. Kocham was <3 xxx.



środa, 25 lipca 2012

Rozdział 40

- Który dzisiaj? - zapytałam.
- 27 czerwca, niedziela.. Wczoraj skończyłaś 18 lat. Pamiętasz? - odpowiedział widocznie zdenerwowany.
- Spokojnie - odetchnęłam i znów go przytuliłam. Byłam lekko zła, bo gdyby była inna data, sprawy mogłyby się inaczej potoczyć, a ja byłam za młoda na dziecko.
-Co spokojnie?! Co, jeśli zaraz ci coś w środku eksploduje?! Oby to była dziewczynka! - mówił poddenerwowanym głosem, przez co chciało mi się śmiać.
-Harry, co miałeś z biologii? Jak jeszcze, no wiesz, chodziłeś do szkoły?
-Chyba 2 albo 3, a co? - odparł.
-To wiele wyjaśnia. - zachichotałam, a on złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku drzwi.
-Gdzie idziemy?! - zapytałam.
-Na ostry dyżur, do jakiegoś ginekologa. - powiedział. Jak dojść do tego człowieka? Zatrzymałam go.
-Nie jestem w ciąży, uspokój się. - rzekłam. - A nawet jeśli, nie dowiesz się teraz.
-Serio? Już myślałem, że będę tatusiem. Zniszczyłaś moje marzenia!! - krzyknął.
-Hahaha, ty masz 18 lat!
-I co z tego?! - powiedział oburzony, po czym dodał - Nie będziesz zła, jeśli cię opuszczę i pójdę do chłopaków?
-Nie, muszę założyć stringi. No leć. - powiedziałam i dałam mu słodkiego buziaka. Sama widząc jak mój kochany się oddala, udałam się w poszukiwaniu toalet.


* U Kate *

Stałam, piłam, zapoznawałam się z jakimiś ludźmi, znajomymi chłopców. Ahh, jak ja bym chciała spotkać swoją drugą połówkę, jak Harry i Emily. Co jest ze mną nie tak? Nagle zauważyłam, że Em idzie w stronę toalet. Bez zastanowienia poszłam za nią.
-Em!! - krzyknęłam. Ona odwróciła się i momentalnie podbiegła do mnie.
-Kate, kochana! - powiedziała i przytuliła się do mnie. Zrobiło mi się miło, że jeszcze o mnie pamięta. - Poczekaj założę stringi i pójdziemy tańczyć. - zdążyłam tylko zapytać:
-Co?!
-Ups, wpadłam, no nic, nieważne. - rzuciła i pobiegła do łazienki. Postanowiłam na nią zaczekać. W końcu polowałam na nią cały wieczór. 
-Już jestem! - krzyknęła stojąc przede mną.
-Ok, idziemy tańczyć i pić. Kochanie masz już 18 lat! Aaa!!! - powiedziałam. Ona tylko rozpromieniła się i pobiegłyśmy na parkiet. Po chwili dołączyli do nas chłopcy i Pierrie. Danielle i Eleanor stały przy barze. 
-Kate, chodź na moment. - zaproponował Niall, który właśnie do mnie podszedł.
-Ok. - szybko rzuciłam. Trochę skrywałam swoje uczucia, co do niego. W sumie na początku podobał mi się Lou. Nadal mi się podoba, ale przyciągało mnie coś do Irlandczyka. Doszliśmy do jakiegoś stawu. Nie wiedziałam, co może ode mnie chcieć. 
-Katy, ja chciałem to już powiedzieć dawno, ja.. - nie dokończył, gdyż Zayn również wyszedł z budynku na papierosa.
-Mówiłeś, że rzuciłeś. - powiedziałam do niego. On najwidoczniej się przestraszył, bo szybko go wyrzucił.
-Rzuciłem, przepraszam już nie będę. A, właśnie gramy w butelkę, chodźcie! - krzyknął i wszedł do budynku. Zauważyłam minę Nialla. Dosłownie zabijał mulata wzrokiem. 
-Powiesz mi potem, chodź. - pociągnęłam go za sobą. Na sali było coraz mniej osób. Nie przeszkadzało mi to, w końcu jest już po 2. 
-Kate, chodź! - krzyknęła Emily siedząca już w kółku. Usiadłam na wyznaczonym miejscu i zaczęło się. Było zajebiście. Gra w butelkę z nimi to niesamowita zabawa. Szczególnie Louis. On był głową imprezy. Wymyślał zadania np. Niall miał iść do kelnerki i z nią flirtować. Nagle wypadło na mnie.
-Ej, zaczekajcie na mnie, idę po drinka. - powiedziała Emily, po czym wstała i odeszła. 
-Ok, Kate, szybko! Twoje zadanie to przelizać się z Harrym. - powiedział Zayn równo z Lou.
-Co?! - krzyknęliśmy obydwoje z Harrym.
-Szybko, bo zaraz Em przyjdzie, chyba, że chcecie się rozebrać. - rzucili, a my szybko wstaliśmy z miejsca i stało się.
Pocałowaliśmy się. Czułam się winna, gdyż zdradzałam swoją najlepszą przyjaciółkę. Z drugiej strony było całkiem przyjemnie. Harry był w tym taki dobry. Nie chciałam przestawać. Pożądanie wzięło u mnie górę. Rzuciłam go na fotel i dalej całowałam. Chłopcy to zauważyli, gdyż próbowali nas od siebie odciągnąć. Dziwiło mnie, że Harry nic z tym nie robił. Tylko odwzajemniał moje pocałunki. 
-Harry, Kate.. - wyszeptała zapłakana Emily. Wtedy się od niego oderwałam i właśnie doszło do mnie, co przed chwilą zrobiłam. 
-Em, skarbie, przepraszam, to nie tak. - zaczęłam łkać. Dlaczego to zrobiłam, przecież gdyby nikogo tu nie było, mogłoby dojść do czegoś więcej. 
-Jak mogłeś?! - krzyknęła do Harrego. Teraz w jej głosie można było usłyszeć złość.
-Kochanie, to tylko butelka, to zwykły pocałunek.
-Właśnie widziałam. Kate ufałam ci. Przecież nigdy nie podobał ci się Harry!
-Ja wiem, tak jakoś wyszło. - próbowałam się jakoś wytłumaczyć. 
-To koniec! Przyjaźni, wszystkiego! - krzyknęła, a ja poczułam ukucie w sercu. 
-Emily.. - teraz próbował Harry. 
-O to chodziło ci od samego początku. Przespać się ze mną, a potem zdradzić. Nie ma co.. Nie chcę cię znać. To tylko twoja wina! - wrzasnęła i z płaczem wybiegła z sali.


* U Harrego *

Co ja najlepszego zrobiłem?! Na dodatek z Kate. Dlaczego jej wtedy nie odtrąciłem? Odpowiedź była jasna. Byłem zszokowany. Żal mi było też Nialla, który to wszystko widział. 
-Przepraszam wszystkich. To tylko moja wina. Za dużo alkoholu i chyba samotności.
-Dobra, już stało się. - odpowiedziałem.
-Czym ona wróciła?! Nie ma jej nigdzie! - krzyknął zdyszany Liam.
-Kupiłem jej samochód. - oznajmiłem. 
-Durniu, ona nie umie prowadzić auta!
-Przepraszam. - powtórzyłem. - Nie chciałem, żeby to się tak potoczyło. To miał być zwykły całus.
-Ale taki nie był i to moja wina! - powiedziała Kate. 
-Dobra, zostawcie ten temat! Em pewnie będzie w domu jak nie spowodowała jakiegoś wypadku. Jedziemy! - odparł Louis, a my wstaliśmy z miejsc i pobiegliśmy za nim do samochodu.

******
Oto 40 rozdział :) Mam nadzieję, że trochę dramatyzmu nie zaszkodzi. Otóż chcę was poinformować, że będę teraz pisać tego bloga z moją koleżanką Iwoną. Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie złe. Jeszcze chcę podać wam swojego tt: @Kiwcia 

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 39

* U Harrego *

Obudziłem się, a obok leżała cudowna, naga dziewczyna, która całą sobą była we mnie wtulona. Przyznam, że było to bardzo przyjemne. W końcu mam ją dla siebie. W końcu jesteśmy razem. W końcu.. 
Rozejrzałem się po pokoju. Wszędzie leżały nasze ubrania. Uśmiechnąłem się do siebie i pocałowałem Emily w czoło. Ona tylko pokręciła głową wtulając się bardziej w moje ramię i kontynuowała błogi sen. Nagle mój wzrok skupił się na drzwiach. Były uchylone, a do tej pory myślałem, że je zamykałem. Nawet byłem pewny. Być może niedokładnie to zrobiłem. Zerknąłem na zegarek. Minęła pierwsza w nocy. To znaczy, że jeszcze przez najbliższe dwie godziny będzie trwała impreza urodzinowa Emily. Ciekawe, jak się tam bawią i czy w ogóle zauważyli nasze zniknięcie. Miałem nadzieję, że jednak byli zbyt zajęci zabawą, żebyśmy mogli pojawić się tam bez zbędnych pytań ciekawskich. 
-Wstawaj, śpiochu - zawołałem lekko szturchając dziewczynę. Zaczęła coś marudzić pod nosem wyraźnie niezadowolona. 
-Która godzina? Nie możemy zostać tutaj, poleżeć razem? - wymruczała mi do ucha kładąc się na mnie. Kusząca propozycja.. Jednak wysunąłem się spod niej i zacząłem ubierać. 
-Rozumiem, że nie mam na co liczyć? Muszę wstać? - rzuciła z pretensją i wstała w poszukiwaniu części swojej garderoby. Ja już byłem gotowy i oparty o drzwi przyglądałem się mojej dziewczynie, która jednocześnie była moją najlepszą przyjaciółką. Miała już na sobie wszystko. No prawie.. 
-Harry.. Widziałeś gdzieś...? - zaczęła zdenerwowana. 
-Co widziałem? 
-Wiesz.. - zaczęła, ale w końcu dała za wygraną - moje stringi.
-A, o to chodzi! Nie widziałem. Spiesz się, za dwie minuty wychodzimy i nie ma żadnych sprzeciwów. To nie koniec atrakcji! - zawołałem, a ona spojrzała na mnie ciekawskim wzrokiem i wróciła do poszukiwań. Przez kolejne pięć minut nie udało się ich odnaleźć. W końcu znudziło mi się czekanie. Podszedłem do niej i przyciągnąłem do siebie blisko, po czym zacząłem całować. Mógłbym tak cały czas, ale niestety.. Musiałem oderwać się od niej. 
-Zostaw je, później ich poszukamy. 
-Jak ja mam iść? Mam sukienkę.
-To weź moje i chodź już.
-Co?! Nie! Pojedźmy do mnie, nie zabierze nam to dużo czasu - zaprotestowała, a ja musiałem powstrzymać się od śmiechu, kiedy zobaczyłem jej minę. 
-W takim razie nie masz wyboru - mruknąłem i pociągnąłem ją za sobą. Wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się do przedpokoju. Miałem wrażenie, że ktoś tu był, kiedy spaliśmy, ale zignorowałem to. Wsiedliśmy do nowego samochodu Emily. Śmiałem się, kiedy widziałem, jak wierciła się nie mogąc znaleźć dogodnej pozycji. 

Szybko wślizgnęliśmy się do sali. Nie myliłem się, impreza trwała w najlepsze. Nikt nie zwrócił uwagi na nieobecność solenizantki. Właśnie, solenizantka. Gdzie ona się podziała? Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, że tańczy z Liamem. Widać było, że jest skrępowana. Postanowiłem skrócić jej męczarnie.
-Odbijany? - spytałem. Wymieniliśmy z Liamem znaczące spojrzenia, po czym on podszedł do Danielle, która śmiała się z Pierre. Natomiast ja zacząłem tańczyć ze swoją ukochaną. Akurat puścili "Angels" Robbiego Williamsa. Mogliśmy zatańczyć trochę wolniej. Teraz dużo par weszło na parkiet, ale samotni też się dobrze bawili. Wspólnie śpiewali. Ze zdziwieniem zauważyłem, że Niall był właśnie tam, zamiast na parkiecie z Kate. Zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu Gilbert. W końcu dostrzegłem ją przy stole z napojami. Oni powinni teraz razem tańczyć, a nie stać oddzielnie. Posmutniałem.. Choć cieszyłem się, że mnie to nie spotkało, że teraz mogę tańczyć i całować się z Emily, to zrobiło mi się ich trochę żal. W tłumie wypatrzyłem też Louisa z Danielle, Liama z Eleanor oraz Zayna z Pierre. Chociaż ci ostatni zamiast tańczyć śmiali się przy stole, niedaleko Kate.
-I'm loving angel instead - powiedziałem w odpowiednim momencie. Emily uśmiechnęła się przytulając mnie. Już wszyscy wiedzieli, że zaraz cała sala zacznie śpiewać. Nikt się nie pomylił.
-And through it all she offers me protection! - usłyszałem wesoły głos Emily. 
-A lot of love and affection - postanowiłem się dołączyć.
-Whether I'm right or wrong and down the waterfall - śpiewaliśmy razem, ale na tym skończyliśmy. Dlaczego? Powiedzmy, że nagle posypały się całusy. Pełne czułości, ale i namiętności gorące pocałunki. O Boże.. Jak ja szaleję za tą dziewczyną! 


* U Kate *

Nigdzie nie mogłam znaleźć Emily. A przecież musiałam z nią pogadać na ważny temat. W prawdzie byłam pewna, że jest gdzieś z Harrym i świetnie się bawi na swojej imprezie.. Jednak była mi potrzebna. Miałam szczęście, że Eleanor mnie zauważyła i postanowiła chwilę pogadać, potańczyć i się pośmiać. Potem dołączyła do nas Danielle i było naprawdę miło. Ale one musiały też zabawiać swoich chłopców, Louisa i Liama, więc zostałam sama. 
Zayn był zajęty Perrie. Wszyscy byli zajęci sobą. A Niall? Nawet nie chciałam na niego patrzeć. Taak. Właśnie o nim chciałam porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Bawiłam się dosyć dobrze, ale czułam się trochę samotna. 
-Angels! - zawołałam do jakiegoś chłopaka, który stał niedaleko. Uśmiechnął się do mnie i poprosił do tańca, ale odmówiłam. Wolałam postać sobie przy stole  z alkoholem oraz innymi napojami. W końcu w tłumie wypatrzyłam Eleanor, ale ona zamiast tańczyć z Louisem, tańczyła z Liamem. Zaśmiałam się. W końcu w oczy wpadły mi loki Harrego oraz dłonie Em. Gdzie oni się podziewali?! Oparłam się o stolik i przyglądałam się, jak tańczyli. Wyglądali bardzo ładnie razem.
-Za wasze szczęście! - rzuciłam podnosząc do góry szklankę z drinkiem i dopijając go do końca. Wczoraj dużo myślałam.. Zawsze w szkole brali mnie za tą poukładaną, grzeczną i rozsądną Katy. Teraz to się zmieni. Rok szkolny w liceum skończył się już dokładnie dwa dni temu. Albo trzy. Nie, dwa. Na pewno. Chyba wypiłam trochę za dużo alkoholu. Uśmiechnęłam się. Taak, koniec z wizerunkiem grzeczniutkiej Katy. Teraz będę inna. Lepsza, fajniejsza! Spojrzałam na Harrego. Od początku kochałam całe One Direction. Dzisiaj nic się nie zmieniło, a nawet pokochałam ich jeszcze bardziej. Teraz znałam ich osobiście. Okej. Dosyć tego użalania. "Angels" się prawie skończyło, więc mogę przeszkodzić moim gołąbkom. Ruszyłam w ich kierunku. Chyba, jednak za dużo wypiłam. Nie czułam się sobą, ale też nie czułam się źle. Podobał mi się taki stan. Poprawiłam włosy i znów szłam przed siebie. Jednak, kiedy w końcu spojrzałam na nich stanęłam ze wzrokiem wlepionych w ich twarze. Całowali się, jakby świata po za sobą nie widzieli. Jakby nikogo innego tutaj nie było. Jakby nic się nie liczyło. Powtarzam się. Ostatnio często to robię. 
Stałam tak i na nich patrzyłam. Nie zauważyli mnie. Byli zbyt pochłonięci sobą i swoim zajęciem. Pewnie kilka osób widząc mnie taką pomyślało sobie Bóg wie co. Ja sama nie wiem co myślałam, ale poczułam w środku ból. Coś, niczym.. zazdrość. W końcu się otrząsnęłam i wróciłam do stolika. 
-O, piwo - mruknęłam i nalałam sobie do kufelka. A, co mi tam. Raz się przecież żyje.


* U Emily *

Staliśmy tak przytuleni jeszcze długo. Zaprzestaliśmy już tych namiętności, choćby dlatego, że kilka dziewczyn gromiło mnie wzrokiem. No tak. W końcu "ukradłam" im Harrego. Odeszliśmy bardziej w kąt sali wciąż utrzymując ze sobą kontakt cielesny. Nagle do naszych uszu dotarły dobrze znane słowa "I should have kissed you". 
-Powinienem był zrobić to już dawno - powiedział opierając swoje czoło o moje. Uśmiechnęłam się zadziornie.
-Ale co takiego? Pocałować mnie? 
-Dokładnie. Chociaż.. powinienem też zrobić coś jeszcze..
-Jak to? - spytałam nie rozumiejąc. Harold zaczął grzebać w kieszeni i dyskretnie wyciągnął z niej jakiś koronkowy materiał. Rozpoznając go zrobiłam się cała czerwona. Nie byłam pewna do końca jakie emocje mną wtedy zawładnęły.
-Wziąłeś.. Harry.. ty.. Ach!! - nie mogłam się wysłowić. 
-Oj, Emily, nie denerwuj się. To napewno było ciekawe doświadczenie. Gdyby nie ja, nigdy byś czegoś takiego nie przeżyła - zaśmiał się tym swoim ochrypłym, zapadniętym głosem.
-Tak, na pewno bym żałowała. Następnym razem to ty będziesz chodził w sukience bez bokserek! - warknęłam.
-Bez bokserek, okej. Ale na sukienkę nie masz co liczyć.
-Dobrze. - w końcu się zgodziłam. Harry chciał po raz kolejny mnie pocałować ale w połowie zamarł. Chyba sobie coś przypomniał. Bynajmniej nic zabawnego. 
-Harry.. O co chodzi? - spytałam zdenerwowana. Dlaczego on zawsze musiał mnie trzymać w niepewności? 
-Czy my.. Nie. Chyba nie. O Boże!
-Możesz wreszcie powiedzieć o co chodzi?!
-Emily, przecież my się nie zabezpieczaliśmy - jęknął, a mnie zatkało. Jednak zdążyłam wykonać jeden ruch. Położyłam dłoń na swoim brzuchu. Jak to..? 




************
Mam nadzieję, że rozdział się podobał! ;* Jak zawsze zachęcam was do komentowania! Uwielbiam was, kochani. Zapraszam na mojego twittera, @Kiwcia ! Pamiętajcie o akcji #HappyBirthday1DFromPoland!



środa, 18 lipca 2012

Rozdział 38

-Harry, nic ci nie jest, chodź.- zaoferowałam mu pomoc.
-Odejdź, chcę jechać do domu...- odpowiedział.
-Wiesz, że to nieprawda! Mick to idiota. Powiedział tak, żebyś się wściekł i był zazdrosny.
-No i mu się udało. Na dodatek tak mnie uderzył u w brzuch, ała!- krzyknął, gdy dotknęłam go w zbite miejsce.
-Przepraszam, już wołam chłopców i pojedziemy.
-Nie, zadzwonię po taksówkę, nie chcę psuć wam zabawy.- odparł, a następnie wyjął telefon z kieszeni i wykonał połączenie.
-Będzie za 15 min. Do zobaczenia.- powiedział i pocałował mnie w policzek. Zauważyłam, że wstaje. Pomogłam mu.
-Jadę z tobą. Nie chcę, żebyś zrobił jakąś głupotę.- on tylko uśmiechnął się i popatrzył przed siebie. Nagle podbiegł Liam.
-Co jest? Na kogo napadł!- krzyknął.
-Mick.. My jedziemy do domu. Nie mów reszcie. - rzekłam, na co on przytaknął i już otworzył buzie by coś dodać, lecz go wyprzedziłam.
-Opowiemy wam w domu.
-No dobra, ale opiekuj się nim do naszego powrotu!- rzucił, po czym odszedł ze smutną miną. Ja  z Harrym wyszliśmy przed budynek, gdzie czekało mnóstwo fotografów. Robili nam zdjęcia, pytali się o związek itp.
Z trudem dostaliśmy się do czekającej już taksówki. Podaliśmy adres i ruszyliśmy. Hazza nie odzywał się do mnie przez całą drogę. Martwiłam się o niego. Ten cały Mick to taki idiota, który tylko chce zniszczyć wszystko co mi się w życiu ułożyło. Mam wspaniałego chłopaka, rodzinę i najlepszych przyjaciół pod słońcem.
Wysiedliśmy z taksówki, pomogłam Harremu dojść do domu. Otworzyłam drzwi jego kluczem, po czym weszliśmy do środka. Pierwsze co zrobił to rzucił się na kanapę. Ja poszłam do kuchni i nalałam mu szklankę wody.
-Harry, co jest?- zapytałam przysiadając się do niego.
-Myślę, o tym, co powiedział mi Mike. Miał trochę racji...
-W czym?- zapytałam, gdyż nie słyszałam ich rozmowy.
-Nieważne, chodź.- powiedział i objął mnie ramieniem. Czułam się taka bezpieczna, że bez wahania zasnęłam. Czułam jakieś ruchy, ale nie zwracałam no to większej uwagi. Za mocno spałam. Nagle usłyszałam głośne:
-STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM. A KTO? EMILY!!!!!- krzyknęli wszyscy tam obecni. Czyli Kate i całe 1D.
-O mój Boże, dziękuję wam!!! - krzyknęłam po całkowitym przebudzeniu i rzuciłam się im w ramiona.- Dziękuję!!- powtórzyłam już płacząc. Odsunęłam się od nich z wielkim bananem na twarzy.
-Ej, weź nie płacz.- powiedział Harry wycierając mi łzę z policzka.
-To łzy szczęścia, dziękuję wam. Kocham was!!- odparłam.- Która godzina?- zapytałam po chwili.
-Północ, to znaczy już po.- rzucił Liam.
-Nie obrazicie się, jak pójdę na górę spać?
-A prezenty?- wtrącił Lou.- Rano- odpowiedziałam, złapałam Harrego za rękę i weszłam schodami na górę do pokoju mojego misia. Słyszałam jakieś gwizdy chłopaków. Chciało mi się przez nie śmiać. Otwierając drzwi, Hazz zaczął mnie całować po szyi. Odkręciłam się, odnalazłam jego usta, po czym zaczęłam odwzajemniać pocałunki. Przejechał ręką po moich plecach, zaraz potem pośladkach. Nie przeszkadzało mi to. Drugą kończyną trzymał moją głowę. Nasze pocałunki były takie namiętne, gorące. Powiedziałbym, że pochłanialiśmy się nawzajem. To było nieziemskie uczucie. Jeszce nigdy się tak długo nie całowaliśmy.
-Ponoć byłaś zmęczona.- wtrącił Niall, a my automatycznie odskoczyliśmy od siebie.
-Niall!!!- krzyknęliśmy razem, na co on się przestraszył i uciekł. Usiedliśmy na łóżku, zaczęłam przebierać się w piżamę, Harry też. Wtem zapytał:
-Nie chcesz spać w bieliźnie?
-Nie wiem, czy na to zasługujesz, haha.- zaśmiałam się, ale widząc jego minę, skorzystałam z jego propozycji.
-To ja rozumiem.- powiedział i ruszył swoimi brwiami co przyprawiało mnie o dreszcze. Chyba jednak sam siebie nie zrozumiał, bo zaczął zdejmować bokserki. 
-Harry, bielizna to bielizna.
-A zasady są po to, żeby je łamać.- odparł, lecz widząc moją minę z powrotem je włożył.
-Zmęczona jestem, dobranoc skarbie.
-Pa kocie, kocham cię.- szepnął mi do ucha, po czym czule objął. Przez całą noc czułam jego rękę na swojej talii. Co prawda spalam, ale czułam takie wewnętrzne ciepło. Miałam koszmar. Ostatnio coraz częściej mi się one zdarzają. Ten był o Micku i Drew. Właściwie były to tylko wspomnienia.  Straszne
 wspomnienia. Obudziły mnie promienie słońca. Harrego nie było obok mnie. Wstałam, rozejrzałam się. Postanowiłam się wykąpać. Wyszłam na palcach z pokoju.  Gdy dotarłam do łazienki, ogarnęłam, że nikogo nie ma w domu. Zamknęłam drzwi na zamek, odkręciłam kran.  Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Faktycznie dobrze mi zrobił, bo gdy z niego wyszłam, czułam się o wiele lepiej. Ubrałam się w dresy, włosy uwiązałam w kucyka, zeszłam na dół i włączyłam TV. Wszędzie było głośno o moich urodzinach. Własnie moich 18 urodzinach, które spędzam sama! Gdzie się wszyscy podziali? Jest już po 14. Pobiegłam na górę, przebrałam się w to co miałam wczoraj i wyszłam. Zgadza się, wyszłam z ich domu zamykając drzwi na klucz. Wsiadłam w autobus i odjechałam do swojego mieszkania. Byłam lekko smutna z powodu, że przyjaciele mnie zostawili.
Dotarłam! Jest 15. Przed wejściem paparazzi  zrobili mi parę zdjęć i pytali o plany na wieczór. Jak to zwykle. Siadając w dużym pokoju zaczęłam wydzwaniać do Kate, zaraz potem do Harrego. Nikt nie odbierał. Co za chamy... Potem wykonałam połączenia do reszty One Direction, także bez skutku. Dlaczego zostawili mnie w tak ważnym dla mnie dniu. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam oczekując najlepszego.
-Danielle? Eleanor? Co wy tu robicie?
-Dziewczyna Harrrego. Niezwykła Emily. Jesteśmy twoimi fankami.
-Haha, dzięki. Miło was poznać.
-Dobra, już szykuj się!- krzyknęły.
-Gdzie? - zapytałam ze zdziwieniem. Popatrzyły na siebie, po czym odpowiedziały.
-Zjesz z nami obiad.- kiwnęłam na to tylko głową. Zaprosiłam je do środka. Zaczęły mi wybierać jakieś ubrania. Stanęło na mini czarnej z cekinami i czerwonych szpilkach. Na to czarną marynarce z piórami. Spodobał mi się ten komplet., Zrobiłam dość widoczny makijaż i wyszłam z dziewczynami pod ręce. Były bardzo miłe. Chyba je polubiłam. Ta cała sytuacja wydawała się dziwna. Dziewczyny, które widzę pierwszy raz w życiu, zapraszają mnie na obiad. 
Podjechałyśmy pod jakąś restauracje, w sumie nigdy w niej nie byłam. Szłyśmy ciemnym korytarzem. nagle drzwi przed nami otworzyły się a z głośników zaczęło lecieć 1D-  Na na na. Zraz nie z głośników! Na żywo... Wszyscy na sali wstali, gdy piosenka się skończyła, zaczęli śpiewać 100 lat. Byłam taka szczęśliwa. Pierwsza podeszła Kate. Dała mi przepiękną sukienkę, o której zawsze marzyłam. Louis podarował mi brylantowe buty na obcasie, Liam- włoską torbę, Zayn- skurzaną kurtkę, a Niall- komplet biżuterii. Harry podszedł do mnie, przytulił i rzucił szybkie ,,potem,,. Inni goście robili to samo. Był Ed, był Mike, JLS, Bieber i inni sławni ludzie. Gdzieś w tłumie ujrzałam również moich rodziców.  Przyszedł czas na tort. Był ogromny. Resztę wieczory tańczyliśmy, piliśmy, wygłupialiśmy się. Nagle Hazz złapał mnie za rękę i wyprowadził z sali. 
-Co jest?- zapytałam.
-Teraz czas na mój prezent.- odparł. Był lekko zdenerwowany. Wyszliśmy przed budynek. Zabrał mnie na zaplecze. Nagle stanął.
-Żaden prezent nie wyrazi moich uczuć do ciebie. To tylko początek.- powiedział, po czym nacisnął przycisk kluczyka. Usłyszałam krótki bip.
-To dla ciebie.- rzekł, po czym ujrzałam przed sobą nowioutką, srebrną porshe. 
-O boże, Harry, dziękuję, ale ja nie mam prawa jazdy.
-Wiem, kiedyś sobie zrobisz.- uśmiechną się do mnie. Otworzył drzwi, wsiadłam. On sam zasiadł przed kierownicą. 
-Dokąd jedziemy?- zapytałam, słysząc jak nastawia silnik.
-Zobaczysz.- rzucił ciepło. Następnie ruszyliśmy. Po około 15 minutach byliśmy pod jego domem. Domyślałam się co przez to chce powiedzieć. Otworzył drzwi. Rzucił kluczyli na sofę, złapał mnie za rękę, a potem ruszyliśmy schodami do góry. 
-O mój boże...- rzuciłam widzą jego pokój. Był udekorowany w czerwone świeczki, a zapach był nieziemski.
-Podoba się?- zapytał.
-I to jak.- teraz już wiedziałam. Nie mam na co czekać. To będzie tu i teraz. Właśnie z nim. Z osobą która kocham. Zaczął mnie całować. Spokojnie, nigdzie się nie śpieszyliśmy. To musi być wyjątkowe. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, by już za chwilę móc dotknąć jego znakomicie wyrzeźbioną klatę. Niby wolno, ale tak szybko. Po chwili nie miałam na sobie ani sukienki, ani stanika. Hazz również nie próżnował. Miał tylko bokserki. Zaczął całować mnie po szyi, z każdą sekundą schodził coraz niżej,Zatrzymał się przy piersiach. Całował je z taką pasją, takim pożądaniem. Położył mnie na łóżku. Pościel pachniała jego perfumami. 
-Kocham cię.- szepnęłam mu do ucha podczas przerwy między naszymi pocałunkami. On nagle przestał się ruszać i położył się obok mnie. 
-Jesteś pewna, ze ja mam być tym pierwszym? Pewnie już coś schrzaniłem.- powiedział.
-Harry, przestań..- zaczęłam, ale on znów zaczął mnie całować. To było już bardziej namiętne, czułe, erotyczne. Jego ręce błądziły po  moim ciele. Zatrzymały się przy gumeczce od stringów. W końcu przekroczył tę barierę, a moje majtki, jak i jego zagubiły się w czerwonej pościeli. Mój romantyk zaplanował to jak najlepiej.
-Al..-jęknęłam, gdy poczułam jego człona w środku swojego ciała. Hazza poruszał się coraz szybciej, a mi wirował świat przed oczami. Zaczęłam wbijać mu paznokcie w skórę na plecach. To było takie przyjemne uczucie. Nie chciałam, żeby się kończyło. Zmieniliśmy pozycje. Teraz to ja dominowałam.  Odgarnęłam włosy, i całowałam go po klatce piersiowej, doszłam do jego przyjaciela. Wahałam się chwilę, ale schwytałam go w rękę i przejeżdżałam nią od dołu do góry. Mój Haroldek trochę jęczał, co sprawiało mi zawroty głowy. On podniósł się na łokciach, by mnie pocałować, lecz zamiast tego skręcił się z rozkoszy. Nie mógł dłużej czekać. Straciłam dominację. Teraz to on przejął inicjatywę. Znów włożył swojego przyjaciela we mnie. Tym razem był on twardszy. Pojękiwaliśmy co chwilę. Czułam, że niewiele dzieli nas by dojść do punktu szczytowego. Nagle Hazz tak mocno to zrobił, iż straciłam niepewność. To był mój pierwszy orgazm. Odetchnęliśmy. Przytuliłam się do niego. On gładził moje plecy. Odezwał się:
-Jesteś dla mnie wszystkim, wszystkim. Kocham cię.- przez te słowa zupełnie się rozpłynęłam. Usnęłam w jego objęciach jak poprzedniej nocy. Zastanawiałam sie jedynie jak się toczy impreza bez jubilatki.


*****
I macie 2 pod rząd jak obiecałam. Dzięki za 14 obserwujących i ponad 10 000 wyświetleń. Jesteście niesamowici. Niestety nie potrafię określić kiedy będzie następny. Zapraszam do komentowania i polecania mojego bloga. Kocham was!!!!!!!! :****






Rozdział 37


Wyszłam z samochodu. Musiałam przytrzymać sobie grzywkę, gdyż wiatr rozwiewał moje włosy we wszystkie kierunki. Odwróciłam się do tyłu i wpadłam na mojego chłopaka. Jego loki, jak i włosy innych, również nie chciały pozostać na swoim miejscu. Z samochodu wyszli już wszyscy, po czym razem przekroczyliśmy próg ogromnego centrum rozrywkowego. Już z zewnątrz wydawało się wielkie, ale kiedy weszłam do środka.. Pierwszy raz tutaj byłam. Trochę oślepiały mnie te wszystkie, kolorowe światła. Rozejrzałam się, aż moim oczom ukazał się wielki szyld z napisem 'Bowling'.


Minęło już trochę czasu, a my wciąż graliśmy w kręgle. Musiałam przyznać, że się wciągnęłam. Grałam pierwszy raz.. Nie. Drugi raz w życiu. Pierwszy był zanim Harry zgłosił się na kasting do X-Factora. Spojrzałam na niego. Siedział na kanapie i uśmiechał się do mnie ukazując swoje białe ząbki. Mimo, że był w przeciwnej drużynie, to najgoręcej kibicował właśnie mi. 
Nie byłam najlepsza, ale za to świetnie się bawiłam. 
-Emily, rzucasz? - usłyszałam zniecierpliwiony głos Kate, która czekała na swoją kolej. No tak. Za dużo myślenia. Kula wypadła mi z rąk i przewróciła niemalże wszystkie kręgle. Szkoda, że na torze obok. Wszyscy zaczęli się śmiać, łącznie ze mną. Jednak musiałam pójść po kulę, więc ruszyłam w stronę chłopaka, który właśnie ją podniósł. Kiedy podeszłam bliżej uśmiechnął się. Najwidoczniej domyślił się, że to ja strąciłam kręgle, kiedy prawdopodobnie nastąpiła jego kolej. 
-Czyżby to była twoja kula? - spytał niskim, zapadniętym głosem. Miał krótkie, ciemne włosy i wielkie blado-błękitne oczy. Jego szerokie ramiona pokrywał brązowy sweter założony na białą koszulkę, a nogi zakrył beżowymi rurkami. Do tego specjalne buty do gry. Musiałam przyznać, że był całkiem przystojny. Mógł mieć z 22 lata najwięcej. Uśmiechnęłam się lekko.
-Niestety tak. Przepraszam, nie jestem zbyt dobra. Mam nadzieję, że nie wpłynęłam na waszą grę?
-Tak, to widać - zaśmiał się podając mi błękitną kulę - Proszę. Właściwie to dzięki tobie nasza drużyna wygrała, więc dzięki.
-W takim razie się cieszę - oznajmiłam i już chciałam odejść, ale znów usłyszałam jego aksamitny głos.
-Jestem Louis, a ty? 
-Emily. O, masz tak samo na imię, jak mój przyjaciel, wiesz?
-Ciekawe. Jesteś stąd, z Londynu?
-Tak, ale ty masz trochę inny akcent, nie jesteś stąd? 
-Nie, jestem francuzem, ale od jakiegoś czasu mieszkam tutaj. Dobra, leć, bo widzę, że cię kumple wołają, zresztą mnie też. 
-Miło było cię poznać. 
-Ciebie również. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - mówiąc to pomachał mi i odszedł do swoich znajomych. Ja również wróciłam do moich wariatów. Zerknęłam na Harrego, ale kiedy napotkał moje spojrzenie wyglądał jakby był jakby trochę zły, po czym szybko odwrócił wzrok. Nie wiedziałam o co mogło mu chodzić. W końcu nie wytrzymał, wstał i odciągnął mnie na bok. Akurat była kolej Katy. 
-Co to miało być? - spytał pełen pretensji. 
-Jak to co? O czym ty mówisz? 
-O tym, co przed chwilą robiłaś.
-A co robiłam? Trafiłam w cztery kręgle?
-Przestań, wiesz o czym mówię. Flirtowałaś z tym chłopakiem! - zatkało mnie. Ale tylko na chwilę, bo zaraz wybuchnęłam śmiechem.
-Niczego takiego nie zrobiłam. Wzięłam kulę i chwilę z nim porozmawiałam. Harry.. Ty jesteś zazdrosny?
-Ale ty się tak na niego patrzyłaś i.. - chyba zabrakło mu argumentów, bo na chwilę zamilkł - Może jestem.
-Zabawny jesteś. I słodki. Nawet bardzo - wymruczałam mu do ucha mocno się do niego przytulając. Przygarnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. 
-Nadal uważasz, że go podrywałam? - spytałam, kiedy oderwaliśmy od siebie nasze wargi. 
-Nie jestem pewny.
-Dlaczego? Przecież całuję ciebie, a nie jego. Harry, kocham cię.
-Wiem. Chodźmy już - rzucił uśmiechając się słodko. Trzymając się za ręce wróciliśmy do reszty. 


Kate była dosyć dobrą zawodniczką. Jednak kiedy Lou zaszedł ją od tyłu i przytulił, aby ją rozproszyć, zaskoczona rzuciła kulę, że ta doleciała, aż na drugi koniec sali. Spiorunowała chłopaka wzrokiem, a on tylko niewinnie się uśmiechnął. Wiedziałam, że Kate się zemści. Chciałam pójść po kulę widząc, że Kate jest zajęta pouczaniem lidera zespołu. Jednak Harry zaoferował się i sam poszedł. Usiadłam na kanapę. Widziałam, że osiemnastolatek zatrzymał się i czemuś się przyglądał, ale nie mogłam dociec co go tak zainteresowało. W końcu się ocknął i szybko wrócił do nas. 
-Harry, teraz ty - rzucił Louis zmęczony ciągłym gadaniem Katy. Wstał, wziął kulę i już miał rzucać..
-Trzymaj, Emily - mruknął i podał mi owalny kształt.
-Co? Jak to? Przecież teraz jest twoja kolej.
-Zagraj za mnie.
-No dobrze, ale gdzie ty.. - pocałował mnie i pobiegł w stronę toalet, a ja westchnęłam.


* U Harrego *

Pobiegłem w stronę toalet, przy których siedziała całująca się para. Odepchnąłem chłopaka i przygwoździłem go do ściany. Teraz już nie miałem żadnych wątpliwości. 
-Oh, czyżby to nie Harry Styles we własnej osobie?
-Mick.. Co ty tutaj robisz?
-Zanim mi przerwałeś? Otóż chciałem, hm.. Przelecieć tamtą napaloną pannę, ale niestety przez ciebie zwiała.
-Jesteś obrzydliwy - skrzywiłem się. Chciałem coś dodać, ale Mick mi przerwał. 
-Może. Ale przynajmniej ze mną chcą iść do łóżka wszystkie kobiety, a co z tobą? Pewnie nadal jesteś prawiczkiem, a te twoje romanse to ściema. Prawda, Hazziu?
-Ty szmaciarzu.. - zacząłem coraz bardziej wściekły.
-Harry! Harry! - usłyszałem zatroskany głos Emily i przekląłem w duchu. Czemu musiała iść za mną..? 
-O, popatrz. Twoja nowa dziewczyna idzie w naszym kierunku.
-Skąd ty wiesz?
-Mówią o was wszędzie. Zresztą.. pewnie ona też nie chciała się z tobą ruchać!!!
-Zamknij się! - krzyknąłem mu prosto w twarz i mocniej przyparłem go mocniej do ściany. Irytował mnie. I to bardzo..
-Harry, co ty wyprawiasz? Mick?! - zrobiła wielkie oczy.
-Nie denerwuj się, Emily - zacząłem.
-Oh, Emily! Miło cię znów widzieć.. Chociaż nie wiem, czy to dobry moment na pogaduszki, bo właśnie we dwóch prowadzimy poważną rozmowę..
-Harry, chodź. Zostaw go, wszyscy czekają.
-Nie, Emily, nie teraz! - wrzasnął Mick, a potem dodał ciszej - Musimy dokończyć rozmowę o tym, jakim sposobem zaciągnąć cię do łóżka, bo biedny prawiczek Styles, nie ma pojęcia co ma zrobić. Może mu podpowiesz, jak to było z nami, jak cudownie jęczałaś i jak.. - ostatniego słowa nikt już nie zrozumiał, gdyż wybełkotał coś, po czym od razu przeklął. Tak, właśnie mu przywaliłem.
-Pożałujesz.
-Nie, to ty pożałujesz, że kiedykolwiek chciałeś skrzywdzić moją Emily - warknąłem, a on.. Zaczął się śmiać, niczym psychopata masując policzek Emily, która przerażona schowała się za moje plecy. Miałem ochotę go zabić na miejscu.
-Nie wierz tej suce.. Puszcza się ze wszystkimi.. Ale jeśli w ogóle dojdzie do was razem.. W łóżku.. To uważaj. Ona lubi ostrą jazdę - wysyczał, a Emi chciała wymierzyć cios w jego drugi policzek, ale zrobił unik. Widziałem jak się zachwiał, najwidoczniej mój poprzedni cios dosyć dobrze go zamroczył. Byłem wściekły. Jak on mógł tak mówić? Wtem poczułem ostry ból w brzuchu. Skuliłem się, a kątem oka widziałem, jak ten idiota ucieka. Emily szybko przytuliła mnie. Skrzywiłem się trochę z bólu, ale wyprostowałem się i objąłem ją ramieniem. Spojrzała mi w oczy. Wiedziałem, co teraz nastąpi i nie myliłem się. Z jej pięknych oczu poleciał strumień łez. Wtuliła się we mnie. 
-Harry, nie wierz mu, to nieprawda.. 
-Wiem - powiedziałem całując ją w czoło, chociaż ciągle o tym myślałem. Żałowałem, że podszedłem do tego dupka i naraziłem Emily na takie.. nerwy. Chyba wiedziała, o czym myślałem. Ciągle powtarzała słabym głosem, że to nieprawda, aż w końcu zamurowało mnie, gdy usłyszałem jej dwa ostatnie słowa, zanim znów zaczęła płakać. 
-Harry, to nieprawda, nieprawda. On kłamie, ja nadal jestem dziewicą! - wyszeptała. 


*******
Długo oczekiwany 37 rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Następny już za chwilkę.