piątek, 29 marca 2013

Rozdział 63

2 miesiące później

* U Emily *

Jak ten czas szybko mija. Pamiętam jak 2 miesiące temu cierpiałam po rozstaniu z Harry. Teraz już tak nie jest, a czemu? To wszytko dzięki Justinowi, zaczęliśmy się spotykać, chyba nawet mi się spodobał. Cały czas o nim myślę. Zaczęło się w Las Vegas na jednym z moich koncertów. Justin był moim gościem honorowym. Potem wyszliśmy na kolacje, w następnych dniach więcej się spotykaliśmy, aż w końcu on zaczął trasę BELIEVE po Europie, a ja wyjechałam do Bostonu. Oczywiście cały czas do siebie dzwonimy. Nie będę ukrywać, że popsuł mi się kontakt z chłopakami z 1D. Ostatnio rozmawiałam 2 tyg. temu z Zaynem, aby dowiedzieć się gdzie jest aktualnie Perrie. Niestety się wyminęłyśmy, teraz Little Mix są w LV. Co z Edem? No więc rozmawiamy co 3 minuty przez telefon oczywiście. Nie wiem co bym bez niego zrobiła, poleca mi jak rozwinąć moją karierę , ale również co robić, aby nie przyłapano mnie tym jak w nocy wykradam się do jadalni hotelowej. Jak wiadomo, z Kate jest wszytko w porządku. Normalnie ze sobą piszemy, oczywiście to nie jest to co było kiedyś, ale jesteśmy na dobrej drodze. 


* U Harrego *

Wielu pewnie zastanawia, co tam u mnie słychać. Tak naprawdę obchodzi to z 9 osób. Na szczęście zerwałem z Caroline. Jest to zwykła jędza, która potrzebuje kasy i seksu. Ja głupi dałem się nabrać. I jeszcze ta ciąża, która jest kompletną ściemą. Jak taka stara baba może zajśc w ciążę. Powinienem ją rzucić już wtedy, i nie ranić tak Emily. Właśnie, Emily. Nie rozmawiałem z nią od 2 miesięcy. Brakuje mi jej, cholernie mi brakuje. Najlepiej poszedł bym do niej i pocałował. Boże jaki ja głupi jestem. Czemu zrobiłem jej coś takiego! Kocham ją. Nie wiem ile potrzeba było nam rozstań, żebym to zrozumiał. Nie powiem oczywiście z czyjej winy. Teraz wszyscy mi to mówią, zebym trzymał się jednej, bo w moim przypadku, jest wykluczone, żebym zapraszał do pokoju kilka na raz. Ludzie ogarnijcie się! Czy ja wyglądam na takiego co się bawi dziewczynami jak marionetkami?! Dobra nie odpowiadajcie, ale potrafię kochać. Potrafię kochać tylko jedną osobę na tym świecie i jest to Emily. I nie zamierzam dłużej czekać, żeby ją zobaczyć. Postanowiłem działać.
-Louis!!!!!!!!
-Czego?
-Mam takie pytanie...
-Wal śmiało.- powiedział, lecz widząc moje przygnębienie dodał - Spoko, wszyscy gdzieś poleźli jesteśmy  tu tylko my. 
-Kiedy ostatnio rozmawiałeś z Emily?
-O BOżE! Dzięki za przypomnienie, nie rozmawialiśmy z nią od ponad miesiąca. Muszę zadzwonić. Ejej.. Co się stało? Wiesz, nie znam się na tym, ale 2 miesiące temu to ty ją chamsko rzuciłeś, wiec nie rozumiem o co chodzi w twoim zachowaniu. Ogólnie o co ci chodzi. Przejmujesz się o nią i w ogóle. 
-Louis przestań.- zacząłem, ale mi przerwał.
-Nie znam nikogo, kto by postępował jak ty.
-Ja wiem. Naprawdę. Możesz, ze mną chociaż chwile porozmawiać, nie wypominając błędów.
-Dobrze, mów wszystko. 
-Jestem idiotą. Debilem, chujem, skończonym pierdołą. Wszystko spieprzyłem, czasami mam ochotę się za to wszystko powiesić. Ja naprawdę kocham Em. Kocham ją od dawna i zawsze będę. Caroline mi namieszała w głowie, ale zrozumiałem co się dla mnie naprawdę liczy. To przez nią taki się stałem. Możesz zadzwonić do Em i zapytać się jej gdzie jest, bo chcę do niej jechać. Proszę mamy teraz 2 dni wolnego.- prosiłem go jak małe dziecko. 
-A więc jednak masz uczucia. Wygrałem zakład.
-Co? Z kim się założyłeś?!
-A wiesz to było z jakieś 1.5 miesiąca temu jak jeszcze byliśmy źli. Założyłem się z Zaynem. I wygrałem.
-To nie jest miłe. 
-Wiem, teraz gdy już jest prawie po wszystkim, Harry przepraszam.
-Tak, wybaczam. Ale zrób to dla mnie i zadzwoń do Emily. 
-Ta, już dzwonie.

* U Emily * 

Właśnie miałam wychodzić z pokoju hotelowego, gdzy zadzwonił telefon. 
-Halo?
-Halo! Emily? Heeej, co tam?
-Louis. Haha jak dawno nie rozmawialiśmy. Stęskniłam się.
-Ja wiem. Przepraszam, że nie dzwoniłem ale pracowaliśmy nad nową płytą. W końcu wychodzi za kilka dni.
-No tak, wiem. A co tam porabiacie?
-Mamy wolne, aktualnie jesteśmy w Nowym Yorku, a ty?
-Ja w Washingtonie! Ale za 2 dni jadę do was. Zagram 2 ostatnie koncerty i Londyn!
-To miło. A tak konkretnie to gdzie jesteś, bo H.. Niall chce wiedzieć. 
-Jestem w Avenue Suites Hotel. Niedaleko centrum. I jest duża restauracja. To dla naszego głodomorka. 
-Spoko, wiesz muszę kończyć, ale wieczorem moze pogadamy na Skypie. 
-Jasne to pa!
-Papa!- co za wariat. Serio za nim tęskniłam, jeszcze fajniej będzie wieczorem jak wszystkich zobaczę. Własnie miałam iść zwiedzać miasto. Lecz gry otwierałam drzwi, na przeciw stał mój przyjaciel Justin!
-O mój boŻe!!!!!- zaczęłam krzyczeć.
-Cichoo.-zakrył mi usta dłonią. - Bo fanki skapnął się, że nie ma mnie w Berline.
-Okej, ale się stęskniłam.
-Ja też, wychodzisz gdzieś?
-Miałam iść, ale teraz sobie odpuszczę, nie każdy ma szanse spędzić czas z no tobą.
-Kochanie, a może chcesz spotkać prezydenta Obame?
-Taak! 
-Ale nie dziś. Dziś idziemy razem na lunch. Chodź!!!
-A fanki?
-Nie mogą przerwać mi w randce z najśliczniejszą osobą na ziemi.- powiedział i momentalnie odwrócił się do mnie.
-Randki?- zapytałam, udając, ze nie dosłyszałam.
-Tak, proszę, zgódź się. Czekałem na to 2 miesiące. A pod koniec dnia powiesz mi jak było.
-Zgoda, chodźmy. - z jednej strony cieszę  się, ale z drugiej chyba nie jestem na to gotowa. Justin to najpopularniejsza osoba na świecie. Już wiem co będą na mnie mówiły fanki. Ale raz się żyje.

To był zdecydowanie najlepszy lunch w moim życiu. Zero paparazzi. I maksymalna dawka śmiechu, jakiej człowiek może doznać. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Muszę się przyznać, że podoba mi się Justin, i chyba się zauroczyłam. Jak mnie dotyka po moim ciele przechodzi dreszczyk. A te jego oczy. Mogłabym sie w nie patrzeć wieki. Co właściwie teraz robię? Leże na łóżku i rozmyślam po rozstaniu z Justinem, który musiał wracać do swojego hotelu. Szkoda, było tak fajnie. Aaaa. Zachowuję się jak jakaś nastolatka, która przeżywa pierwszą miłość. Nie wiem już. Chcę się z nim spotkać. Nie wiem, coś mi odbija. Włąnsie chciałam zacząć skakać po pokoju gdy usłyszałam ciche pukanie. Podeszłam do drzwi i po mału je otworzyłam.
-Emily, bo ja się stęskniłem.- powiedział ze spuszczoną głową, zaraz potem skierował ją na mnie a ja ujrzałam te niebiańskie piwne oczy.
-Justin to miłe. Może wejdziesz.
-Nie, ja chciałbym coś sprawdzić. Pozwolisz?- zapytał się. Za bardzo nie rozumiałam o co chodzi, ale kiwnęłam głową na tak. Ten dosłownie, w mgnieniu oka, rzucił się na mnie. Nie czułam nic oprócz jego ustach na swoich i jego rąk błądzących po moim ciele.Zdecydowanie się zakochałam. Nie wiem ile trwał ten pocałunek, ale zdecydowanie za krótko. 
-Emily, przepraszam, nie powinienem. Ale cie no...- zabrzęczał coś pod nosem.- Kocham cię.
-Nie wiem czy to dobrze, ale ja czuję to samo. - uśmiechnęłam się.
-Emily O'Connery czy zechcesz zostać dziewczyną najpopularniejszego nastolatka na świecie?
-Jaki skromny, oczywiście, że tak. Ale obiecaj mi, ze mnie nei zranisz. 
-Nawet nie mam zamiaru. - powiedział a jego usta znów znalazły się przy moich. Niesamowite uczucie. Dopiero teraz zauważyłam, ze drzwi są niedomknięte. Ale co mnie to teraz odchodzi liczy się tylko Justin.


Oczywiście Justin nie mógł zostać na noc, ale bardzo miło spędziliśmy czas. Zamówiliśmy sobie truskawki w czekoladzie do pokoju. Było tak romantycznie. Teraz chcę tylko iść spać, a rano spotkać się z ekipą i ćwiczyć, przed następnym koncertem. Jak zwykle wszystko idzie nie zgodnie z moimi myślami. Znów usłyszałam pukanie. Uśmiechnęłam się, gdyż pierwsze co mi przyszło do głowy to Justin. Już wiem nawet jak go przywitam. Jest godzina 22.30, więc na korytarzach już ciemno, uznałam, ze będzie romantyczniej gdy ja tez zgaszę światło. Otworzyłam drzwi i od razu zaczęłam całować Justina. Zaraz, zaraz, coś mi tu nie pasowało, przez 2h ludzie nie rosną i nie stają się masywniejsi. Szybko zapaliłam światło, potem było coraz gorzej.
-Harry? Kurwa co ty tu robisz.
-Nie masz pojęcia jak tęskniłęm za twoimi ustami. 
-Możesz wytłumaczyć mi co się dzieje?
-Musiałem do ciebie przyjechać. Wiem jak okropnie cię zraniłem. Jestem dupkiem. Chce być tylko z tobą. Tylko ciebie potrafię kochać. Jesteś najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. Wiem, że mi tak szybko nie wybaczysz i wiem, że teraz pewnie jest ci niedobrze na mój widok. Ale proszę, powiedz, że coś do mnie jeszcze czujesz.- widziałam jak miał łzy w oczach, ale ja muszę to zrobić.
-Przykro mi, ale kocham Justina. Między nami wszystko skończone, powinieneś to wiedzieć. 
-Widziałem was jak się całujecie, zrobiłbym wszystko by być na jego miejscu. 
-Jedyne co mogę zrobić to powiedzieć, ze kiedyś może ci wybaczę, ale już nigdy nie będziemy razem. I masz rację, idź już bo niedobrze mi się robi na twój widok.- powiedziałam i zamknęłam drzwi. Ten człowiek to ma tupet. Nawet nie wiem czy mówił prawdę. Jedyne co wiem, to że nic już do niego nie czuję.


* u Harrego * 

-Ale ja cie kocham.- szepnąłem w jej drzwi. Jak mogłem to wszystko spieprzyć. Wystarczy, że wszedłbym do jej pokoju 5 minut wcześniej, a to ja był bym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 
-Louis przyjedziesz po mnie?- powiedziałem ześlizgując się po ścianie obok jej drzwi. 
-Harry co się stało, gdzie jesteś? Wszyscy się martwimy. 
-A gdzie mogę być?! Jestem u Emily. To już koniec Lou. Straciłem wszystko. Proszę przyjedź po mnie. 
-Będę jak najszybciej jak się da. Obiecuję nigdzie się nie ruszaj!-krzyknął.



**********
I oto czekaliście miesiąc. 24 komentarze to nie to czego sie spodziewałam, ale jednocześnie nie moge wytrzymać bez pisania. Oczywiście bardzo was proszę o komentarze i reklamowanie moge bloga, bo ja robiłam już wszystko, i za bardzo nic nie zdziałałam. No oczywiście napiszcie na dole, jak wam sie podoba rozdział. Albo czy sie wam nie podoba. No następny powinien być coś około za tydzień, gdyż będę dodawała systematycznie. No i co jeszcze. Kiwcia melduje się   xxx.